Sobolewicz Tadeusz

Poznań
 

Biografia

Sobolewicz Tadeusz

(numer obozowy 23053)

Urodził się 25 marca 1923 r. w Poznaniu. Był synem podpułkownika Stanisława Sowiźrała (deportowanego do KL Auschwitz 20 lutego 1942 r., nr obozowy 23387, zamordowanego 20 czerwca 1942 r. w komorze gazowej) – założyciela i pierwszego komendanta Obwodu Tarnowskiego SZP-ZWZ.
Przed wybuchem wojny uczył się w gimnazjum im. I. Paderewskiego w Poznaniu. Działał w harcerstwie 16 DH im. J. Bema. Był łącznikiem dowódcy obwodu ZWZ w Tarnowie, a następnie w Częstochowie.
1 września 1941 r. w Częstochowie został aresztowany i osadzony w więzieniu gestapo na Zawodziu. 20 listopada 1941 r. deportowano go do KL Auschwitz transportem z dystryktu radomskiego. Otrzymał numer 23053. W rejestrze ujęty został pod konspiracyjnym nazwiskiem Tadeusza Sobolewicza). Z Auschwitz przeniesiony do Buchenwaldu, Lipska, Mülsen, Flossenbürga i Regensburga. Wyzwolony w maju 1945 r.
 
Po wojnie zdobył kwalifikacje zawodowe aktora dramatycznego. Występował na wielu scenach polskich (m.in. Tarnów, Rzeszów, Wrocław, Kraków, najdłużej Katowice). Przez wiele lat współpracował z TV Katowice.

Filmografia:
1964 KONIEC NASZEGO ŚWIATA Obsada aktorska (SS-man),
1971 PERŁA W KORONIE Obsada aktorska (nadsztygar Mitke),
1982 WSZYSTKO DLA SYNA. ROK 1905 (5) w BLISKO, CORAZ BLIŻEJ Obsada aktorska,
1982 ODLOT Obsada aktorska (strażnik),
1984 PĘTLA DLA OBCEGO w ZDANIEM OBRONY Obsada aktorska,
1986 SZYB NAD LASEM (1) w BIAŁA WIZYTÓWKA Obsada aktorska,
1986 MAGNAT Obsada aktorska,
1988 KORNBLUMENBLAU Konsultacja,
1989 TRIUMPH OF THE SPIRIT Konsultacja, Obsada aktorska (oficer SS),
 
Jest autorem wspomnień "Wytrzymałem, więc jestem" i "Mieć kogoś". Członek Polskiego Związku Byłych Więźniów Politycznych Hitlerowskich Więzień i Obozów Koncentracyjnych w Krakowie. Odznaczony m.in. Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Relacja

Rola mieszkańców, mieszkających w okolicy koncentracyjnego obozu Auschwitz-Birkenau była ogromna. Proszę pamiętać, że nasze racje żywnościowe były tak skromne, że ledwie pozwalały żyć. Starczały najwyżej na trzy tygodnie wytężonej pracy. A Niemcom o to chodziło. Wyczerpać, zniszczyć i jednego Polaka mniej. Niektórzy dostawali pewną pomoc. Ta pomoc była w postaci kawałka chleba czy jajek, czy jakiś innych jeszcze wiktuałów... I ona była niesłychaną pomocą, bo pozwalała z zewnętrznego świata mieć sygnał, że jednak ktoś  o nas pamięta. A to jest najważniejsze. Że nie wszystko jest stracone i że warto mieć nadzieję. Tej nadziei człowiek nie mógłby mieć, gdyby nie miał przeświadczenia, że jednak, ktoś chce pomagać. Pomocna dłoń w tamtym czasie to była wielka sprawa. Bardzo wielka.
Kolega,  Stanisław Hantz nr 2049, na rozkaz esesmanów jeździł do rozbieranych budynków. I wśród tych rozbieranych budynków często ludność cywilna podrzucała mu jakieś pokarmy.
Przez to, że któryś z esesmańskich żołdaków przyuważył go, został umieszczony w bunkrze bloku 11 i siedział tam 53 dni. I wydawało się ze go rozstrzelają. Przeżył na pewno ciężkie chwile. Niemniej nie on jeden cierpiał za kontakty z cywilną ludnością.
   
    Ilu Polaków, mieszkańców Oświęcimia straciło życie przez to? Nie wiem. Wiem tylko, że była to wielka ilość osób, które z narażeniem życia chciała zadokumentować nie tylko polskość, ale także łączność z cierpieniami ludzi skazanymi na śmierć.
    Włodzimierz Borkowski, który był dłużej w obozie, opowiadał mi o roli, jaką odegrała pani  Irena Ptaszyńska, która ryzykowała życiem, by coś podrzucić. To było dla mnie nowe światło na to w jakiej sytuacji żeśmy się znaleźli.
Ważne jest, by ta postawa ludzka, humanistyczna, chrześcijańska manifestowała się również w dzisiejszych czasach. Pomagać sobie, być więcej życzliwym, szukać poprzez dialog porozumienia, a nie tylko za pomocą inwektyw wyrażać swoje poglądy.

*

    Jakieś dwa, trzy tygodnie byłem zatrudniony przy budowie kanału przy rzece Sole. Tam widziałem mieszkańców... To, że znalazłem się na trawie… A trawy przecież w obozie nie było.. to już ta trawa, słońce, które czasem przyświecało, pozwalało mi gdzieś myślami odrywać się od rzeczywistości, w której byłem.

*

Czy warto dziś o tym mówić… Ja myślę że warto. Człowiek wtedy, gdy sięgał myślą do słońca, do innego świata, gdy widział przejeżdżające samochody lub też wolnych ludzi idących ulicą myślał… kiedy ja znów będę taki jak tamci…będę chodzić jak wolny człowiek. Trzeba było wielu miesięcy... 4 lata w obozach koncentracyjnych. Musiałem jeszcze wiele wycierpieć, by do czegoś dojść

Wideo

(Więzień) wspomina pomoc

Audio

PartnerzyPartnerem Projektu jest Województwo Małopolskie