Ziaja Stanisława ( z d. Pustelnik )

Oświęcim
 

Biografia

Ziaja Stanisława
Urodziła się 12 listopada 1928 r. w Oświęcimiu jako córka Stanisława i Anieli z d. Kowalczyk. Przed wojną uczęszczała do szkoły powszechnej im. Królowej Jadwigi. Zdążyła ukończyć tylko trzy klasy. Poza nauką angażowała się w działalność zuchów. 1 września 1939 r. ojciec, który pracował na kolei, został delegowany do Grodna, tam dostał się do niewoli sowieckiej, z której udało mu się uciec. W 1940 r. cała rodzina została wysiedlona i zmuszona do wyjazdu do Rzeszy na roboty przymusowe w kamieniołomie. Po powrocie, Stanisława zamieszkała na Starych Stawach. Tam wciągnięta została w konspirację. Organizowała wśród okolicznej ludności żywność, którą potem przekazywała więźniom KL Auschwitz pracującym w pobliskiej cegielni. W wieku 13 lat musiała pójść do pracy. Administracja niemiecka skierowała ją w roli służącej do rodziny volksdeutscherów. Nie pobierała pensji, bo nie pozwolił jej na to honor. W 1945 r. wkraczająca Armia Czerwona przerzuciła ją do Tychów, by tam zajęła się porządkowaniem obozu po jeńcach angielskich.
Po wojnie ukończyła Gimnazjum im. Konarskiego, a następnie Technikum Chemiczne. Pracowała w Zakładach Chemicznych "Oświęcim" oraz jako kierowniczka sklepu mleczarskiego. Prześladowana przez komunistów ze względu na poglądy polityczne, została osadzona w cieszyńskim więzieniu. Po wyjściu na wolność względy zdrowotne spowodowały, że zmuszona została przejść na wcześniejszą emeryturę.

Relacja

Przed wojną codziennie rano ojciec prowadził mnie do przedszkola sióstr serafitek. Mieściło się ono  w barakach na Zasolu. Pamiętam, że 3 maja pod przedszkole zajechały odkryte ciężarówki przystrojone w biało-czerwone barwy. Wszystkie dzieci wsiadły na przyczepę. Jeździliśmy po mieście i okolicznych wioskach, śpiewając patriotyczne piosenki.
A w szkole im. Królowej Jadwigi był zwyczaj, że co niedzielę całą klasą chodziliśmy do kościoła na mszę świętą. Natomiast w tygodniu lekcje zawsze rozpoczynały się i kończyły modlitwą. Modlitwę katolicką prowadziła nauczycielka, która była Żydówką. Uczniowie żydowscy szanowali naszą religię i podczas modlitwy z szacunkiem wstawali. Panowała zgoda.
Pamiętam, gdy w kraju odbywały się większe uroczystości państwowe, to w szkole odbywały się tzw. poranki. Były to specjalne akademie, na których deklamowano okolicznościowe wiersze. Na przykład, gdy umarł marszałek Piłsudski, to ja wówczas recytowałam jeden z utworów jemu poświęconych. Mój ojciec był legionistą, więc w domu zawsze panowała atmosfera szczególnej czci Boga i Ojczyzny. Na honorowym miejscu stały popiersia Kościuszki i Piłsudskiego.

Wiosną 1940 r., kiedy Niemcy przystąpili do budowy obozu, zostaliśmy wysiedleni. Wszystko odbyło się nagle. Nikt o niczym wcześniej nie wiedział. Okupanci zwołali wszystkich gospodarzy z  ulicy Legionów do sali „Wysogląd” przy dworcu kolejowym. Tam miano przekazać im informacje dotyczące zagospodarowania. Nic poza tym więcej nie mówiono. Kiedy moi rodzice tam pojechali, zaraz z innymi zostali aresztowani. Mężczyzn od razu wywieziono do obozu. Esesmani natomiast wzięli kobiety i podjeżdżali z nimi pod każdy dom, by te mogły zabrać swoje dzieci.
    Moja mama już od progu wołała do mnie i do siostry, byśmy się zbierały, bo jedziemy do taty. A w domu leżała jeszcze chora babcia. Mama również i ją chciała wziąć, ale wówczas esesman zaczął ją bić karabinem po plecach. W atmosferze płaczu i krzyków wsiadłyśmy do samochodu. Nawet nic nie zdążyłyśmy z sobą zabrać. Zawieziono nas do obozu. Tam zobaczyłam tatę, który stał z innymi mężczyznami otoczony kordonem esesmanów. Miałam przy sobie butelkę napoju. Postanowiłam przedostać się do ojca pomiędzy kolanami tych żołnierzy. Udało się. Do tej pory dziwię się, że nic mi się wówczas nie stało.
    Wróciłam do mamy. Do wieczora wszyscy stali na placu w dwóch grupach: kobiety z dziećmi oraz mężczyźni. Zaczął padać rzęsisty deszcz. Podjechały samochody. Zapakowano nas do nich. Jechaliśmy całą noc. Nad ranem byliśmy już po drugiej stronie Odry. Wepchnięto nas do dużej sali. Staliśmy, a pomiędzy nami przechadzał się bauer, który wybierał sobie ludzi do roboty. Moi rodzice zostali zmuszeni do pracy w kamieniołomie, a ja wraz z siostrą zbierałyśmy w lesie chrust.

Wideo

Śniadania dla więźniów

Audio

PartnerzyPartnerem Projektu jest Województwo Małopolskie