Mrzygłód Józef

Osiek/Rajsko
 

Biografia

Mrzygłód Józef

Urodził się 14 lutego 1920 r. w Osieku. Tam też ukończył 7 klas szkoły powszechnej. Na kurs szewski dojeżdżał do Oświęcimia. Działał w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży. Kiedy wybuchła wojna jego dwaj bracia wstąpili do wojska. On sam zaś w 1942 r. zasilił szeregi "Sosienek" Armii Krajowej. W 1944 r. jeden z konfidentów doniósł na niego. Mrzygłód został pojmany przez gestapo i osadzony w areszcie w Mysłowicach. Przez tydzień był brutalnie przesłuchiwany. Kiedy go wypuszczono, wrócił do podziemia. Wkraczający żołnierze Armii Czerwonej chcieli go zastrzelić, ale skończyło się na tym, że wywieźli go w głąb Związku Radzieckiego. Próbował uciekać, ale został złapany i osadzony w lagrze za Wołgą. Tam przymusowo pracował do 1947 r. Następnie przewieziono go do więzienia w Swierdłowsku. Szantażując władze więzienne głodówką, został odesłany do więzienia w Warszawie, a  stamtąd po 4 miesiącach do więzienia w Wadowicach.  W 1948 r. wyszedł na wolność. Jednak okupacyjna działalność w partyzantce AK nie została przychylnie potraktowana przez władzę "ludową". Mrzygłód przez długi czas nie mógł podjąć pracy. Później znalazł zatrudnienie m.in. w oświęcimskiej cynkowni, GS-ie, służbie zdrowia. W 2003 r. otrzymał patent do używania tytułu Weterana Walk o Wolność i Niepodległość Ojczyzny.

Relacja

W 1942 r. student Stanisław Bies zaproponował mi wstąpienie do Armii Krajowej. Przystałem. Złożyłem przysięgę, że będę wiernie służyć ojczyźnie. Jednym z moich zadań stało się podrzucanie żywności więźniom obozu w umówione miejsce. Rok później Bies został aresztowany i osadzony w KL Auschwitz. W 1944 r. pracujący razem ze mną konfident doniósł, że ja działam w podziemiu. Przyjechał po mnie szef konfidentów Kasza i zabrał do Oświęcimia. Trzy dni siedziałem w budynku policji przy Rynku. Gestapowcy skuli mi ręce. Myślałem, że trafię do obozu na śmierć. Przed wyjazdem zdążyłem się jeszcze przeżegnać. Jednak zamiast w Auschwitz wylądowałem w Mysłowicach. Tam odbyło się śledztwo. Codziennie przez 7 dni oprawcy bili mnie okrutnie, bym wydał swojego kuzyna, Albina Kuźmę. Postanowiłem nic nie mówić. Skrwawiony padłem na ziemię. Wtedy usłyszałem rozmowę w języku niemieckim:
- On nic nie wie. Niech Kasza nim się zajmie.
Wypuszczono mnie z przykazem, bym milczał i nie rozpowiadał, co się stało. Nakazano mi również zgłosić się do Kaszy. Nie wiedziałem, gdzie mieszka ten konfident, więc zacząłem wokół rozpytywać. Ktoś poradził mi, by dać mu jakiś podarek. Kupiłem więc u naszego wiejskiego masarza dobre wędliny. Dołożyłem do tego jeszcze litr miodu. No i poszedłem. Drzwi otworzyła żona Kaszy. Trząsłem się ze strachu, więc ona zapytała:
-    Czego się pan tak boi?
-    A po co mnie tu wzywają, jak ja nic nie wiem.
Zawołała Kaszę. Ten podszedł i wziął cały pakunek, który miałem przygotowany. Trochę mi się lżej na sercu zrobiło. Zapytał:
-    Gdzie macie tę armię, która chciała występować przeciwko nam?
-    O armii nic nie wiem, a ten pistolet, co znaleźliście u mnie, pozostał po uciekinierach z 1939 r.
-    A Bies był w AK?
-    Nie wiem.
-    A Kuźmę widzieliście ostatnio?
-    Nie.
-    W takim razie za dwa tygodnie musicie się jeszcze raz u mnie stawić.
Na kolejne spotkanie kupiłem tę samą wałówkę. Dałem Kaszy. A on:
-    No co Mrzygłód? Wiecie co z Kuźmą i Biesem? Byli w AK?
-    Znam ich, bo koledzy,  ale czy byli w AK, nie wiem.
Pytał się jeszcze o inne rzeczy, ale za każdym razem mówiłem, że nic nie wiem. W końcu powiedział:
 - Z was jest dupa. Jedźcie do domu i nie przyjeżdżajcie więcej.

Wideo

Pomoc

Audio

PartnerzyPartnerem Projektu jest Województwo Małopolskie