Tyrna Eugeniusz

Oświęcim
 

Biografia

Tyrna Eugeniusz

Urodził się 9 października 1922 roku w Czerwionce w województwie śląskim. Ojciec był górnikiem, matka zajmowała się gospodarstwem domowym. Przed wojną Eugeniusz uczęszczał do Państwowego Gimnazjum w Rybniku - ukończył wówczas 4 klasy. Po wkroczeniu wojsk niemieckich do Polski w 1939 r., Tyrnowie przeprowadzili się do Brzeszcz, rodzinnego miasta ojca. We wrześniu 1940 roku Eugeniusz otrzymał urzędowy nakaz wyjazdu na roboty przymusowe do Rzeszy. Tam budował szyby zjazdowe. W grudniu tego samego roku uciekł z niemieckiego obozu pracy. Powracając do Brzeszcz, został aresztowany i umieszczony w bielskim więzieniu. Otrzymał ponowny nakaz wyjazdu do Niemiec pod groźbą osadzenia w obozie koncentracyjnym. Końcem stycznia 1945 roku powrócił do Polski. Sam nigdy nie miał bezpośredniej okazji pomagać osadzonym za drutami obozu więźniom, wspomina jednak sytuację, w której widział grupę dziewcząt  organizujących żywność, a następnie wkraczających na niebezpieczny teren i z narażeniem życia dokarmiających wygłodniałych i wynędzniałych więźniów.
   Po wojnie kontynuował naukę na Politechnice Śląskiej w Gliwicach. Później pracował jako inżynier budowlany.

Relacja

Mój ojciec był górnikiem, sztygarem w kopalni Dębieńsko w Czerwionce, gdzie mieszkaliśmy. Mama pochodziła z Zaolzia i zajmowała się domem.
    Przed wojną ukończyłem cztery klasy w Państwowym Gimnazjum w Rybniku. Większość moich kolegów to byli Ślązacy. Kiedy weszli Niemcy, wielu z nich zapomniało nagle języka polskiego i mówili tylko po niemiecku.
    Na kilka tygodni przed wojną mama z moją  siostrą wyjechały do rodziny w Brzeszczach, skąd pochodził ojciec. Gdyby wybuchła wojna, mieliśmy tam z ojcem dojechać na rowerach. Taki był plan, ale stało się inaczej. Czerwionka leżała siedem kilometrów od granicy. Rano, jak się obudziliśmy, Niemcy już byli w mieście. Mieszkaliśmy jakieś 500 metrów od głównej drogi. Dobiegały stamtąd jakieś krzyki. Okazało się, że to miejscowa ludność witała z entuzjazmem przejeżdżające samochodami niemieckie wojsko. Ludzie polewali szosę wodą, by się Niemcom lepiej jechało.
    W tłumie spotkałem dwóch kolegów ze szkoły. Obaj należeli do harcerstwa. Jak mnie zobaczyli, zaczęli krzyczeć "hurrra", ale już inaczej, tak po niemiecku, nie po polsku. Strasznie mnie to zabolało. Od tamtej pory już się z nimi nie spotkałem. Obaj poszli do Wehrmachtu i zginęli.
    Dopiero w lutym 1940 roku udało nam się z ojcem wyrwać z Czerwionki. Przeprowadziliśmy się do Brzeszcz.
    Część Ślązaków, którzy czuli się Polakami aresztowano i wywieziono. My też czuliśmy się Polakami, może dlatego ojca zwolniono z pracy... Oficjalnie tego nie powiedziano, ale cóż innego mogło być przyczyną?
    W Brzeszczach zamieszkaliśmy u wujka, który miał gospodarstwo. Ja pomagałem na roli, a ojciec zatrudnił się w firmie, która zajmowała się zwałowaniem kopalnianej skały. Szybko dostałem urzędowy nakaz i skierowano na mnie na przymusowe roboty w głąb Niemiec. Warunki pracy były bardzo ciężkie. Budowaliśmy szyb zjazdowy, urządzenia flotacyjne, które przerabiały wydobywaną rudę. Pracowaliśmy po 12 godzin. Mieszkaliśmy w baraku, w salach, w których było po 16 piętrowych łóżek. Byliśmy traktowani jak niewolnicy. Raz dziennie, po pracy, dostawaliśmy miskę zupy i ćwierć bochenka chleba. Wciąż byłem głodny i coraz bardziej zmęczony. Z początkiem grudnia 1940 roku razem z kolegą z Brzeszcz uciekliśmy stamtąd. Myślałem, że mi się udało, bo nikt mnie nie szukał. Ale po kilku miesiącach przyszła po mnie niemiecka policja. Dwa tygodnie przesiedziałem w bielskim więzieniu, po czym zabrano mnie do urzędu pracy, wręczony bilet i skierowanie do pracy. Niemieccy urzędnicy ostrzegli mnie, że następna próba ucieczki skończy się dla mnie i dla rodziny obozem koncentracyjnym.
    Z początkiem 1945 roku dostałem przepustkę i mogłem odwiedzić rodzinę. Wśród Niemców wyczuwało się już ogromną nerwowość. Na dworcach i w pociągach były wzmożone rewizje. Za namową rodziny postanowiłem już nie wracać do Niemiec. W tydzień po tym, jak weszli Rosjanie, wróciliśmy do Czerwionki, skąd nas kilka lat wcześniej wyrzucono.

Galeria

Brak zdjęć

Wideo

Więźniowie

Gestapowiec

Audio

PartnerzyPartnerem Projektu jest Województwo Małopolskie